“Wszystko to, co przynosisz do klasy, klasa Ci zwróci”. | Wywiad z Jakubem Janikiem

Instytut Educare: Patrzysz na edukację z różnych perspektyw, bo inna jest perspektywa nauczyciela, inna dyrektora, a jeszcze inna trenera, który pracuje z nauczycielami…

Jakub Janik: I jeszcze inna – koordynatora.

Instytut Educare: Koordynatora tutoringu?

Jakub Janik: Koordynatora klas starszych. Mamy taką funkcję. Ona jest połączona z koordynatorem tutoringu. Polega na koordynowaniu pracy nauczycieli klas starszych, a jednocześnie – zespołu tutorskiego.

Instytut Educare: Twoja praca styka się z edukacją na różnych polach, myślę więc, że zasadne jest pytanie o to, co ukształtowało Twój sposób myślenia o edukacji?

Jakub Janik: Kilka rzeczy ukształtowało mój sposób myślenia o edukacji. Jako historyk musiałbym odpowiedzieć chronologicznie [śmiech]. Dom rodzinny, bo moja mama była nauczycielką, moja ciocia była nauczycielką, mój tata w pewnym momencie też zajmował się uczeniem. Człowiek nasiąka tym. To jest pierwsze i takie naturalne. Po drugie, na pewno nauczyciele, których udało mi się spotkać na swojej drodze. I to myślenie – tak widzę to teraz, po czasie – ukształtowali zarówno dobrzy nauczyciele, jak i ci, którzy ucząc mnie w szkole, nie potrafili przekazać swojej pasji uczniom.

Mam taką teorię, że każdy z nas pamięta ze szkoły, którzy nauczyciele byli „fajni”, a którzy „niefajni”, którzy potrafili zarazić pasją do swojego przedmiotu, a którzy nie potrafili. Tak naprawdę nie miało znaczenia, jaki to jest przedmiot. Jestem o tym przekonany, że każdy z nas, jeśli poszpera w swojej pamięci, będzie w stanie wskazać nauczyciela, który był w stanie go zarazić swoim przedmiotem. I po namyśle będzie w stanie wskazać, pi razy drzwi, dlaczego. Po czasie mogę powiedzieć, że zwłaszcza ci nauczyciele, którzy potrafili przekazać swoją pasję, w jakimś sensie ukształtowali moje myślenie o edukacji. Przede wszystkim nauczyciele licealni, ale też wykładowcy akademiccy.

No i oczywiście po trzecie, a chronologicznie to jest najnowsze wydarzenie – w największym stopniu na moje myślenie o edukacji wpłynęło spotkanie ze szkołami Sternika oraz modelem edukacji spersonalizowanej i zróżnicowanej, który opiera się na konkretnych wartościach, co właściwie redefiniuje całokształt działań nauczyciela, wychowawcy, organizatora edukacji.

Instytut Educare: Czy to znaczy, że zostałeś nauczycielem, kiedy zetknąłeś się ze szkołami Sternika? Czy byłeś nim wcześniej, ale uważasz, że to był nowy początek?

Jakub Janik: Wcześniej, pracując nad swoim doktoratem, miałem okazję prowadzić dydaktykę dla studentów. Były też oczywiście praktyki we wszystkich typach szkół podczas robienia specjalizacji na studiach. Natomiast praca już zawodowa z uczniami szkoły podstawowej to od początku Sternik. I to też jest, moim zdaniem, bardzo ważna rzecz, bo człowiek uczy się wtedy bardzo szybko, jak działa edukacja spersonalizowana. Jest to z jednej strony nowość, ale z drugiej – bardzo szybko się w człowieku zakorzenia.

Instytut Educare: Co Cię najbardziej ujęło w tym typie szkół?

Jakub Janik: Personalizm. Gdzieś wewnętrznie zawsze uważałem, że to tak powinno wyglądać, tylko Sternik to w pewnym sensie nazwał czy metodologicznie pokazał, zdefiniował pewną moją intuicję.   Personalizm, czyli szkoła, która działa – znowu powiem jak historyk – trochę tak, jak najlepsze przykłady szkół sprzed II wojny światowej. Jest to szkoła, która opiera się na osobistym przykładzie, na budowaniu relacji, na modelowaniu. Nauczyciel całą swoją osobą wychowuje i uczy. Nie tylko w ciągu 45 minut lekcji, ale tym, jak rzeczywiście działa w ujęciu całokształtu swojego życia, swojej działalności. Tak działał też uniwersytet przedwojenny. Nie był przecież oparty na testach, tylko na pracy z profesorem, swego rodzaju mistrzem w danej dziedzinie, który to mistrz był wzorem bardzo szeroko rozumianym, nie tylko w sferze naukowej, którą się zajmował, ale też na płaszczyźnie osobistej, moralnej. Personalizm i modelowanie pozwalają tak budować szkołę „przedwojennie”, a z drugiej strony są po prostu fair i pozwalają dostrzec w uczniu osobę, co jest kluczowe.

Instytut Educare: Gdybyś miał wyjaśnić wyjątkowość tej formuły osobom, które jej nie znają, to zasadnicza byłaby osobista relacja nauczyciela/wychowawcy z uczniem? Dobrze rozumiem?

Jakub Janik: Można tak powiedzieć, ale spójrzmy na to szerzej. Przekazywanie pasji z maksymalnym szacunkiem do osób zasiadających w klasie. To są uczniowie, którzy mają imiona, to nie są numery w dzienniku, to nie są anonimowe osoby, to są ludzie, którzy też mają swoje pasje, zainteresowania i tym ludziom można pokazać coś ciekawego, przekazać im jakąś wiedzę z dziedziny, na której się człowiek zna.

Instytut Educare: A jak Ci się pracuje w klasie męskiej? Jakie zalety i  trudności takiej pracy widzisz?

Jakub Janik: Specyfika pracy w klasie męskiej to bardzo obszerny temat, na który można napisać książkę i punkt po punkcie wyjaśniać, jakie są charakterystyczne cechy pracy w takiej klasie. Bardzo skrótowo mówiąc, jest kilka ważnych aspektów. Po pierwsze, chłopcy mają bardzo dużą potrzebę ruchu. Nie warto robić z niej problemu. Lepiej spojrzeć na nią jako na szansę. Innymi słowy tak należy budować lekcje, a nawet przestrzeń szkoły czy poszczególne momenty dnia szkolnego, żeby ta naturalna dla chłopców potrzeba ruchu mogła się zrealizować. Oni będą zdecydowanie lepiej się czuć w takiej szkole i zdecydowanie lepiej będą pracować. Wszelkiego rodzaju dodatkowe przerwy ruchowe, możliwość uprawiania sportu: pogrania w piłkę czy ping-ponga, możliwość spacerów. Rozwiązań jest mnóstwo. To jest pierwszy element: odpowiedź na realne potrzeby uczniów, którzy są w klasie. Naturalnym jest, że uczeń będzie próbował się wiercić. Tak naprawdę nie jest to problemem. Można zrobić: „Stop, lekcja!”, dwie minutki przerwy śródlekcyjnej, kiedy uczniowie mogą rozprostować kości i z radością wrócić do pracy. To jest coś całkowicie naturalnego. I będzie się wtedy lepiej też nauczycielowi pracowało.

Druga rzecz: chłopcy lubią rywalizację. Tylko uwaga: dobrze rozumianą rywalizację. Tylko taka się sprawdzi. Musi to być rywalizacja, która nie jest nastawiona na pogrążenie drugiej strony, tylko na wzrastanie, tzn. współzawodnictwo w duchu sportowym, z poszanowaniem kolegów. I jeśli tak dobiera się metody i formy pracy, że ten aspekt sportowej rywalizacji wśród chłopców uda się w ciągu lekcji zaprząc do „dobrej roboty”, to wyniki są bardzo fajne i uczniowie lepiej się w takiej klasie czują. Przykład pierwszy z brzegu: powtórka wiadomości w postaci quizu. Quiz działa tak, że są pytania z działu, z którego będzie sprawdzian i chłopcy grają, kto wykaże się największą wiedzą z danego działu. Ucząc się od siebie nawzajem, słysząc poprawne odpowiedzi (po błędnej odpowiedzi ucznia podaje się prawidłową), uczniowie powtarzają materiał, a z drugiej strony są zmotywowani, bo zależy im na tym, żeby trochę się popisać przed kolegami, ale też samemu się sprawdzić. I dopóki ten quiz jest dobrze zarządzany przez nauczyciela i nie przeradza się w rywalizację z zaciśniętymi zębami, tylko z radością, to daje świetne wyniki, chłopcy są bardzo zmotywowani. Wszystkie inne drobniejsze metody w trakcie lekcji, oparte na dobrze rozumianej rywalizacji sportowej, będą się w klasie męskiej sprawdzać. To jest drugi duży aspekt, który jest bardzo widoczny w szkole męskiej.

Trzeci bardzo widoczny aspekt w szkole męskiej jest taki, że chłopcy mają bardzo krótki horyzont czasowy zdarzeń. Im są młodsi, tym ten horyzont jest krótszy, ale nawet ósmoklasiści nadal mają ten horyzont zdarzeń bardzo krótki. Powiedzenie piątoklasiście we wrześniu: „Słuchaj, jak będziesz regularnie pracował, to w czerwcu na koniec roku będzie piątka”, to jest powiedzenie mu, że gdzieś tam na Marsie czy w innej galaktyce coś się znajduje. To jest tak daleko w horyzoncie zdarzeń, że to nie będzie budziło jego motywacji, więc wydarzenia muszą się dziać tu i teraz. Jeśli dziś na lekcji będziesz bardzo aktywny i będziesz się zgłaszał, od razu uzyskasz plusa z aktywności. Efekt jest od razu, nie jest odroczony w czasie i takie budowanie motywacji jest dla chłopców bardzo czytelne i oni bardzo dobrze wtedy pracują. Jest akcja, jest reakcja. I wszystko działa.

Czwarta rzecz: chłopcy lubią jasne i proste komunikaty oraz pewność tego, co się będzie działo. W języku prawniczym mówi się, że jest coś takiego, jak pewność obrotu: wiadomo, jak dane przepisy zadziałają. Tutaj dokładnie o to chodzi: proste, jasne zasady, które działają zawsze, w stu przypadkach na sto. To jest bardzo życiowe, szczerze powiedziawszy. Każdy z nas lubi tak pracować, jeśli wie: czyn „A” generuje skutek „B”, a czyn „C” generuje skutek „D” i dzieje się to zawsze. Chłopcy w okresie podstawówki bardzo tego potrzebują, bo to buduje bezpieczeństwo świata dla nich i sprawia, że oni się bardzo dobrze w tym świecie później czują. To wpływa na ich pracę, na to, jak lubią szkołę. Jasne, proste komunikaty, jasne, proste zasady, które są konsekwentne. Oczywiście te zasady muszą być zdroworozsądkowe i musi być wytłumaczone, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Muszą zostać przyjęte za swoje przez tych chłopców, ale działać konsekwentnie, zawsze. Przykład może bardzo banalny: pierwsza klasa jedzie busem na basen, nauczyciel mówi: „Chłopcy, ściągnijcie czapki” i nikt nie ściąga czapek. Nauczyciel znów mówi: „Chłopcy, ściągnijcie czapki” – jedna osoba ściągnęła. Nauczyciel mówi pierwszoklasistom po raz trzeci: „Chłopcy, ściągnijcie czapki, bo jak nie ściągniecie, to się zagrzejecie, przewieje was i za tydzień będziecie chorzy i nie pójdziecie na basen, który tak lubicie” – 90% ściąga czapki. 90% uczniów klasy pierwszej. Zdroworozsądkowa zasada, która pokazuje im, że świat ma sens.

Dodałbym jeszcze jeden aspekt: chłopcy lubią, jak coś jest przygodą. Jeśli nauczyciel ma pasję do swojego przedmiotu, to naprawdę nie ma znaczenia, jaki to jest przedmiot. Jeśli będzie pokazywał im przedmiot jako przygodę intelektualną, to oni po prostu będą chcieli się uczyć, bo to będzie fajne, to będzie coś ciekawego.

Instytut Educare: Poruszyłeś bardzo wiele aspektów. Myślę, że część z nich dotyczy też dziewcząt. Ciekawi mnie, jak chłopcy to traktują? Szkoły męskie są jednak w zdecydowanej mniejszości w naszym dzisiejszym krajobrazie edukacyjnym. Zastanawiam się, jak oni to traktują? Spodziewam się, że od strony towarzyskiej, koleżeńskiej bardzo wiele zmienia, że uczą się w męskim gronie.

Jakub Janik: Edukacja zróżnicowana, patrząc od strony szkoły dla chłopców, w szkole podstawowej bardzo ułatwia pracę i nauczycielowi, i uczniom. Wiele z tych rzeczy w jakimś stopniu działa też w szkole dla dziewcząt, ale inaczej rozkładają się akcenty. Gdy ma się klasę chłopców i wie się o tych wszystkich zasadach, o tym, jakie są naturalne potrzeby chłopców, np. o tej potrzebie ruchu, to praca jest niezwykle czytelna i przewidywalna. Dla chłopców to też jest bardzo dobre, bo mają spójny i bezpieczny świat zasad, które lubią. Są w towarzystwie kolegów, rozumieją, dlaczego coś działa tak, jak działa. To przekłada się też w pozytywnym sensie na kwestie wychowawcze oraz działa też dobrze w obszarze edukacyjnym: wyniki są po prostu lepsze w takich szkołach dlatego, że metoda jest dopasowana do osób, które w tej szkole są. Metoda działa wobec wszystkich. To jest coś bardzo pozytywnego.

Instytut Educare: Personalizm był tym, co połączyło Cię z Instytutem Educare. Czy mógłbyś opowiedzieć o tym, jak się rozpoczęła Twoja współpraca z Educare?

Jakub Janik: Współpraca zaczęła się w 2020 roku, latem. W sierpniu zostałem poproszony o poprowadzenie warsztato-wykładu w ramach Akademii Wychowawcy Klasy: podzielenie się doświadczeniem, poprowadzenie szkolenia dla młodych wychowawców: jak to jest być wychowawcą i jak sobie ułatwić życie jako wychowawca. Później współpraca skupiała się na Akademii Wychowawcy Klasy, Akademii Tutoringu Rodzinnego, gdzie też prowadziłem szkolenia dla początkujących tutorów. W szkołach Sternika, które stawiają na personalizm, tutoring to fundament, a ja w zasadzie od startu pracy w Sterniku byłem tutorem. Później ta współpraca z Educare się bardzo ładnie rozwijała, co mnie bardzo cieszy. Były kolejne edycje akademii wykłado-warsztaty o stylu pracy nauczyciela prowadzone w Katowicach, w Gdańsku, w Nowym Tomyślu, szkolenia online. Ostatnio bardzo jasnym punktem tej współpracy był Kongres Tutorów Rodzinnych, gdzie prowadziłem warsztat dla koordynatorów tutoringu – jak ten tutoring można sobie ustawić również na poziomie organizacyjnym szkoły. Wymienialiśmy się też doświadczeniami na temat prowadzenia tutoringu. Jestem zachwycony współpracą z Educare. Po pierwsze Instytut pomaga tym, którzy dopiero zaczynają przygodę z tutoringiem i personalizmem w edukacji. Po drugie rozwija kompetencje tych, którzy w taki sposób już jakiś czas pracują. Ale, po trzecie, też dla trenera Instytut jest miejscem, w którym może on się czegoś nowego nauczyć. W ten sposób Educare tworzy swego rodzaju platformę wymiany doświadczeń. To bardzo duża siła Educare, że staje się ono takim zwornikiem personalizmu, zwornikiem tutoringu, takim wspólnym mianownikiem. Stąd bardzo cieszy taki kongres na skalę ogólnopolską, w ramach którego całe środowisko tutoringowe mogło się spotkać.

Instytut Educare: A jakie masz spostrzeżenia z pracy trenerskiej z nauczycielami? Czego  potrzebują, czego są najbardziej ciekawi, jakie wyzwania stawiają przed trenerem, po jakiego rodzaju wiedzę czy wsparcie przychodzą?

Jakub Janik: To dużo pytań w jednym, postaram się to jakoś pozbierać [śmiech]. Z jednej strony kluczowe jest nastawienie, z jakim ktoś przychodzi po odbiór wiedzy. Na szkolenia Educare przychodzą osoby, które chcą tę wiedzę przyjąć, a jeśli mają jakąś swoją, to chcą się też nią podzielić. Drugą sprawą jest to, co zrobisz z tą wiedzą. Nie wystarczy pokiwać głową: „Tak, tak, zrozumiałem wszystko”, tylko trzeba zacząć ją stosować. Rzeczywiście zacząć działać zgodnie z tymi zasadami. Ale to jest to, co będzie dalej, co będzie później. Przekaz wiedzy jest. To, co ktoś z tym zrobi, to już jest jego podejście. Widzę, że ludzie oczekują konkretnych rozwiązań technicznych. Ktoś, kto dopiero się zapoznaje z personalizmem, z tutoringiem, chciałby się dowiedzieć dużo konkretów z życia wziętych, z codzienności. Z jednej strony trzeba opowiedzieć o teorii czy ją przypomnieć. To warto zawsze zrobić, nawet gdy mamy do czynienia z doświadczonymi koordynatorami z dwudziestoletnim stażem.

Nacisk trzeba jednak położyć na zajęcia warsztatowe, na konkrety z życia wzięte. Jeśli ktoś zaczyna swoje działania związane z personalizmem, z edukacją zróżnicowaną, z tutoringiem, chce taką wiedzę praktyczną otrzymać i takiej wiedzy potrzebuje. Bo w teorii wszystko pięknie działa, a później jest rzeczywistość: brak czasu, pośpiech itd. i jak teraz przełożyć tę piękną teorię na warunki rzeczywistości?, np. jak sobie poustawiać tutoring w planie lekcji albo jak rzetelnie się przygotować do tutoringu i sprawić, żeby rodzina się rzetelnie przygotowała do tutoringu. Rodzina, która np. jest zabiegana codziennie i owszem – rozumie tutoring, chce tego tutoringu, werbalnie i intelektualnie go akceptuje, ale potem rozkłada ręce i mówi, że nie miała czasu. Co zrobić, żeby im pomóc, żeby jednak znaleźli ten czas? Aspekt praktyczny, konkrety z życia wzięte – to się przewija przez każde szkolenie i to w sumie fajnie, bo to jest feedback, który mówi, że część wykładowa powinna się zawierać w szybkim podsumowaniu wszystkiego, a później przechodzimy do warsztatu. Jasne: wykłady są potrzebne, ale proporcja musi być taka, żeby dominował warsztat. To jest mój wniosek z lat 2020-2023.

To jest też w sumie wniosek, który płynie z pracy z dziećmi! To jest dokładnie tak samo, tylko pewne uwarunkowania percepcji są inne, bo dorosły jest się w stanie skupić pół godziny na wykładzie i dalej rejestrować to, co się mówi w trzydziestej minucie, a uczeń dziesięcioletni w dwunastej minucie wykładu jest myślami gdzieś zupełnie indziej. Nie jest to jego wina: jego percepcja jest zdecydowanie krótsza  czasowo, dlatego tak trzeba żonglować metodami na lekcji, żeby tam zawsze było ciekawie, a nie tylko ktoś gadający do swoich butów. Ale pryncypia się nie zmieniają: ludzie w każdym wieku chcą konkretów. I dobrze.

Instytut Educare: Co byś doradził nauczycielowi, który nie bardzo wie, co to jest personalizm, ale przeczytał nasz wywiad już do tego miejsca i zorientował się, że ta osobista relacja między uczniem a nauczycielem jest szalenie ważna dla personalizmu…

Jakub Janik: … nazwijmy to: pociągnięcie kogoś za sobą swoim przykładem.

Instytut Educare: Ta osoba nie wie za wiele na temat tego nurtu, ale jest zainspirowana tą myślą, bo czuje, że relacje są ważne i wpływają na to, jak wiedza i umiejętności są przez ucznia przyjmowane i chciałaby poprawić swoje relacje z uczniami. Co byś takiemu nauczycielowi doradził?

Jakub Janik: To jest bardzo szeroko postawione pytanie, bo technicznie patrząc, w zupełnie innym miejscu startowym jest nauczyciel w szkole, w której systemowo jest personalizm i tutoring niż nauczyciel w szkole, w której nie ma personalizmu i tutoringu. To jest otoczenie, ale nauczyciel musi zacząć od siebie. Jeśli serio go to zainteresowało, to musi pamiętać o jednej podstawowej zasadzie: wszystko to, co przynosisz do klasy, klasa ci zwróci. Nie odkrywamy tu koła na nowo. Będąc w szkole mieliśmy tę intuicję jako dzieci i musimy ją mieć jako nauczyciele. Musimy sobie przypomnieć, jak to było być odbiorcą procesu edukacyjnego, jak to było być uczniem. Jakich nauczycieli chcieliśmy mieć? Dzieci są bardzo uczciwe. Dzieci wcale nie chcą, żeby lekcje przepadały. Dzieci chcą mieć po prostu ciekawe lekcje.

Wszystko, co – dosłownie czy w przenośni – przynosimy do klasy, klasa nam zwróci. Przynieśmy więc do klasy: traktowanie się serio i dotrzymywanie umów, punktualność, profesjonalizm, odpowiedni dress code, który jest rozumiany jako wyraz szacunku do uczniów, swoją pasję do tematu oraz wiedzę, ale też własną chęć uczenia się. Uczymy się całe życie. Są nauczyciele, którzy o tym zapominają. Od uczniów możemy się bardzo wiele nauczyć: są ekspertami w dziedzinach, na których się nie znamy. Pokazując im to, że chcemy się czegoś dowiedzieć i szanujemy ich wiedzę, otrzymujemy dokładnie to samo od nich. Wnieśmy do klasy radość i pasję do tego, co robimy. Doceniajmy wysiłek. Wnieśmy do klasy szacunek do tych, którzy tam są i traktujmy uczniów jak ludzi. To jest tak proste. Wszystko, co im przyniesiemy, otrzymamy z powrotem. Dajmy jasne, sprawiedliwe zasady. Bądźmy wyrozumiali, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Dostrzegajmy, że ludzie mają prawo się mylić i czegoś nie wiedzieć i ostatecznie są w szkole po to, żeby się tego dowidzieć. Zachęcajmy ich, żeby się nie bali przyznać, że czegoś nie wiedzą, ale żeby robili to chętnie po to, żeby się czegoś dowiedzieć, bo dowiadywanie się różnych rzeczy jest fajne. Niezależnie, czy jest to fizyka, chemia, historia czy język polski, jest to ciekawa przygoda.

Niewiedza ucznia w szkole nie jest niczym złym. To dobrze, że chce się czegoś dowiedzieć. Co więcej, nauczyciel, choć oczywiście powinien być ekspertem, też nie jest chodzącą encyklopedią i może nie wiedzieć czegoś ze swojej dziedziny. Nauczyciel historii nie musi znać się na wszystkich wersjach armat 88 mm z czasów II wojny światowej. A uczeń, który jest tym zainteresowany, może poprowadzić z tego tematu świetne kółko dla kolegów pod nadzorem nauczyciela. Dlaczego nie? Uczniowie widząc, jak taki dorosły pracuje z nimi, sami próbują tak wobec siebie nawzajem działać. Powtórzmy – wszystko, co się przyniesie do klasy, to się od klasy otrzyma. To działa w 100 przypadkach na 100. Nie ma od tego wyjątków.

Instytut Educare: To, co mówisz, jest komplementarne względem tego, co powiedziała mi Marta Mażewska: kiedy uczeń wchodzi do klasy, to wchodzi cały. Twoje słowa są ładnym dopełnieniem.

Jakub Janik: To jest modelowanie: wymagasz od uczniów punktualności, no to się sam nie spóźniaj. Uczniowie mają pasje, ty też masz jakieś pasje, podziel się nimi. Jesteś człowiekiem wielowymiarowym, nie jesteś tylko nauczycielem np. matematyki w ciągu tych 45 minut. Jesteś kimś z imieniem i nazwiskiem, kto coś w życiu robi, coś w życiu osiągnął, czymś się interesuje, np. skokami narciarskimi. Zawsze można znaleźć tę płaszczyznę porozumienia.

Instytut Educare: Powiedzieliśmy trochę o nauczycielach, trochę o uczniach. Może niech taką syntezą będzie pytanie o szkołę Twoich marzeń. Gdybyś mógł puścić wodze fantazji, to jak ona by wyglądała?

Jakub Janik: Dużo rzeczy już powiedzieliśmy. Odpowiedź na pytanie, co nauczyciel powinien przynieść do klasy, jest jednocześnie w pewnej części odpowiedzią też tutaj. Znowu się odwołam do tego, jak sami byliśmy uczniami. Pamiętamy, jak było w szkole i co o niej myśleliśmy. Co działało, co nie działało. Teraz, będąc dorosłymi, postarajmy się zrobić tak, aby szkoła była sprawiedliwa, aby z jednej strony – uczyła, edukowała, a z drugiej – wychowywała, ale przede wszystkim przykładem, a nie gadaniem. Oczywiście trzeba objaśnić, opowiedzieć, ale przykład będzie działał zdecydowanie lepiej niż tysiąc słów. Niech ten tysiąc słów padnie, ale potem musi je wzmocnić przykład.

Sprawiedliwa szkoła, w której wszyscy czują się dobrze. Uczniowie lubią przedmioty, mają nauczycieli z pasją, mają fajnych kolegów, mają ciekawe zajęcia dodatkowe i ich potrzeby są zaspokojone, np. ta potrzeba ruchu, o której rozmawialiśmy. Nauczyciele też się dobrze w tej szkole czują: fajnie im się tam uczy, z pasją przekazują swoją wiedzę, są szanowani przez innych nauczycieli, przez uczniów, przez administrację. I identyfikują się ze szkołą, nie są tam przez przypadek, rzeczywiście są częścią tej organizacji. To jest też szkoła, w której rodzice się dobrze czują. To jest sprzężenie zwrotne: rodzice się cieszą, bo mają zadowolone dzieci, które dobrze się uczą, a nawet, jeśli się nie uczą tak, jakby sobie rodzice wymarzyli, to przynajmniej realizują swój potencjał.

To jest fundamentalne w edukacji: nie chodzi o to, żeby mieć z wszystkiego piątki, ale o to, żeby wzrastać, żeby realizować swój potencjał w danej dziedzinie, żeby umieć się poprawić w danej dziedzinie. Nie każdy ma talent do fizyki, ale każdy może rzetelnie popracować i nauczyć się, jak przezwyciężać przeciwności i jak wznieść się ponad siebie, czyli nie mieć tej oceny co zwykle, tylko spróbować zrobić coś więcej. Tak naprawdę nie ma znaczenia, jaka to jest ocena, który to jest numer w dzienniku. Ma znaczenie to, że ktoś zrobił więcej niż zwykle i rozwinął się w danej dziedzinie. Z drugiej strony, mając talent w jakiejś dziedzinie, warto rozwijać go dalej, np. przez olimpiady, prowadzenie kółka, uczestniczenie w kółku, pomoc kolegom. Wszechstronny rozwój jako człowieka. Rodzic, widząc coś takiego, też jest zadowolony, sam chętniej się identyfikuje z taką szkołą, chce w tej szkole być, a nie tylko do niej przychodzić, chce coś zrobić dla tej szkoły. To jest w sumie szkoła marzeń, z rozwinięciem o te wszystkie rzeczy, o których mówiłem przy personalizmie, przy tutoringu.

Instytut Educare: Jakie dobre praktyki w szkołach warto doceniać?

Jakub Janik: Szacunek, to po pierwsze. Po drugie: konsekwencja, ale nie rozumiana jako surowość. Ktoś jest konsekwentny, czyli robi to, co mówi. Skoro umówiliśmy się, że tak będzie, to tak będzie, choćby nie wiem co. No i oczywiście teżewna doza pasji.

Można by też te praktyki tak bardzo technicznie ująć… Punktualność. Schludność. Sprawiedliwość. Profesjonalizm. Terminowość. Umówiłeś się z uczniami, że za dwa tygodnie oddasz sprawdzian, to on musi być oddany za dwa tygodnie. To buduje też poczucie sprawiedliwości. Potem możesz też wymagać, żeby wszystko było na czas, bo sam jesteś ze wszystkim na czas. Radość. Miejmy radość z tego, że przekazujemy lub przyjmujemy wiedzę. To chyba Johan Cruijff, gdy jego zawodnicy Barcelony w 1991 czy 1992 roku w finale klubowego Pucharu Europy byli zestresowani, czy wygrają, czy przegrają, dał im piłkę i powiedział: „Idźcie i cieszcie się futbolem”. Nauczyciel powinien wejść do sali i powiedzieć: „Cieszmy się, że teraz się czegoś nowego nauczymy. To jest coś fajnego!”.

Instytut Educare: Takie podejście przekierowuje uwagę z ocen na sam proces uczenia się.

Jakub Janik: Ocena jest tylko pochodną czegoś. To trzeba ciągle powtarzać wszędzie, gdzie się da. Tak naprawdę ocena nic nie znaczy, jeśli nie jest omówiona – to po pierwsze. Co to znaczy, że ktoś ma 4 a ktoś ma 6? To nic nie mówi. Po drugie, ocena nic nie znaczy, jeśli nie jest pokazana w kontekście poprzednich ocen tego samego ucznia. Innymi słowy: pokaż mi, jak wygląda Twoja droga dojścia do tych ocen. Np. zaczynałeś z tego przedmiotu od dwójek i w ciągu jednego roku doszedłeś do czwórek. To jest niesamowity sukces! To jest absolutnie genialne! To jest coś, co należy docenić. A może też być niestety w drugą stronę: zaczynałeś od piątek, miałeś potencjał i entuzjazm, wydawało się, że pójdziesz w stronę szóstek, konkursów, a tymczasem w pewnym momencie osiadłeś na laurach, coś nie działa w twojej pracy/podejściu i zaczęły się pojawiać czwórki. Obie te osoby mają czwórkę, ale w każdym przypadku ta czwórka znaczy coś całkowicie innego. To trzeba z nimi omówić. Co więcej, trzeba im przypominać, że nie mogą się między sobą porównywać. Nie ma więc znaczenia, czy w dzienniku jest czwórka czy szóstka. To jest tylko pochodna pewnych rzeczy.

Tu znów możemy wrócić do poprzednich pytań. Co jest ważne w szkole? Nastawienie na rozwój każdego ucznia. To jest też istota personalizmu. Przychodzisz z jakimiś talentami, jakimiś zainteresowaniami, z jakimiś pasjami, z jakimiś postawami. Tutoring w ramach personalizmu będzie miał za zadanie pomóc ci wzrastać w cnotach. Pomóc ci stać się regularnym, nauczyć się planować pracę, mieć radość ze zdobywania wiedzy, umieć radzić sobie z przeciwnościami, budować warsztat zdobywania wiedzy, umiejętności uczenia się, radzenia sobie ze stresem i emocjami. To na pewno wpłynie później na oceny: z jednych przedmiotów one będą lepsze, bo masz do nich talent, z innych będą może nie aż tak dobre, bo masz mniejszy talent, ale to nic nie zmienia. W każdym aspekcie masz pole do wzrastania. Mówiąc korporacyjną nowomową: „Czy osiągnąłeś target?”, innymi słowy: czy udało ci się czegoś nauczyć? Być może masz nadal trójkę, ale uzyskałeś ją w następnej klasie, która jest przecież z reguły trudniejsza.

Sprawdzian musi być indywidualnie omówiony z każdym uczniem. On musi wiedzieć, dlaczego jest ta przysłowiowa czwórka. Np. świetnie opanowałeś kompetencje pracy z książką, świetnie opanowałeś kompetencje budowania notatki i wyciągania najważniejszych rzeczy z lekcji, ale nie do końca dobrze opanowałeś kompetencje analizy pamięciowej. Ten typ zadania poszedł ci gorzej i nie do końca dobrze jeszcze pracujesz ze źródłem, nad rozumieniem trudnego tekstu pisanego trzeba by jeszcze popracować. Dlatego masz czwórkę. Twój cel to poprawić kompetencje w tych obszarach, które nie działają i oczywiście utrzymać kompetencje w tych obszarach, które działają. I zapewne przyniesie to lepszą ocenę, ale nawet jeśli nie przyniesie i nadal będziesz w skali czwórki, to ja ci znowu przy następnym sprawdzianie powiem, czy udało się polepszyć te obszary, które wymagały polepszenia. 

I o to w tym wszystkim chodzi.

Rozmawiała Paulina Krześniak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *