Wakacje w czasie roku szkolnego
W lipcu MEN przedstawiło propozycję, aby wprowadzić zakaz zabierania dzieci ze szkoły w czasie roku szkolnego na urlopowe wyjazdy. Takie zakazy występują np. w systemach oświaty na Zachodzie Europy. Tam rzeczywiście tylko w nagłych przypadkach poświadczonych na piśmie można zabrać dziecko ze szkoły (choroba, pogrzeb kogoś z rodziny). Są systemy np. w Wielkiej Brytanii, gdzie do godz. 9:00 rano we wszystkich szkołach musi zostać sprawdzona lista obecności, a raport przesłany do centrali. Nieuzasadniona nieobecność jest jeszcze tego samego dnia kontrolowana przez „kuratorium”, często z konsekwencją nałożenia na rodzinę kar pieniężnych czy nadzoru kuratora. Polacy takiego systemu nie są w stanie przyjąć, zwłaszcza że w polskim systemie oświaty przepisy dopuszczają pięćdziesięcioprocentową nieobecność na lekcjach. Dodatkowo istnieje możliwość edukacji domowej. Jesteśmy przyzwyczajeni, że nie system a rodzice decydują o tym, kiedy dziecko w szkole się pojawi i czy przedstawi okoliczności uzasadniające nieobecność. Nauczyciel nie może zakazać rodzicom zabierania dzieci na wakacje w czasie roku. Może natomiast nakreślić im negatywne konsekwencje takich przerw w nauce.
Niemniej jednak pojawiło się wielu zwolenników pomysłu MEN. Pod dyskusję trafiło pytanie, czy w takim razie czymś dobrym jest zabieranie przez rodziców dzieci na urlop w roku szkolnym i czy argument tańszych biletów lotniczych i promocji biur podróży przebija argumenty nauczycieli, że jednak takie przerwy w nauce mocno szkodzą uczniom.
Zagubienie uczniów
Raptem rok temu, będąc w drugim tygodniu września w górach, spotykałam na szlakach wiele rodzin z dziećmi w wieku szkolnym i zastanawiałam się, czy na pewno one wszystkie są objęte edukacją domową. Aż pewnego popołudnia idąc przez zakopiańskie Krupówki, usłyszałam rozmowę ojca z synem w wieku ok.13 lat. Ojciec powiedział: – Ale nam się synek udał wyjazd. Dobry to był pomysł, żeby nie iść do szkoły jeszcze przez tydzień, bo zobacz, jak tu teraz luźno. – Na co syn odpowiedział: – No chyba dla ciebie był dobry… Radością chłopiec ten nie tryskał, a w głowie miał wtedy pewnie obraz swoich kolegów z klasy, którzy właśnie wrócili do szkoły i wymieniają się wakacyjnymi opowieściami. Jako nauczycielka wielokrotnie miałam do czynienia z sytuacjami, gdy w drugim tygodniu nauki po wprowadzeniu dzieci w obowiązujące w tym roku zasady, po przedstawieniu im nowych nauczycieli i ich wymagań, po wyciszeniu dzieci z emocji i po skupieniu wreszcie ich uwagi na materiale szkolnym, nagle wchodził do klasy powracający z przedłużonych wakacji uczeń i nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Często też wstydził się zapytać, bo czuł, że to jego wina, że nie był w szkole od pierwszego dnia, więc i jego odpowiedzialność, by jakoś po cichu nadrobić zaległości i dopytać innych, co się w szkole działo.
Dzieci zdolne do pracy samodzielnej
Rodzice często tłumaczą, że ich dziecko jest zdolne i zaległości szybko nadrobi; jest świadome, że będzie go to kosztowało trochę wysiłku, ale potrafi ponieść tę cenę za wymarzony lub ekscytujący wyjazd. Nauczyciele, którzy przez następne tygodnie widzą zmagania ucznia z zaległym materiałem, są jednak innego zdania. Mało jest tak zdolnych dzieci, które nie wymagają wsparcia ze strony nauczyciela przy samodzielnym realizowaniu materiału. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że na lekcji dzieje się bardzo dużo, że uczniowie właśnie w trakcie zajęć szkolnych dokonują analizy materiału, wspólnie zagłębiają się w pojęcia i ich definicje, że nauczyciel słyszy ich błędny tok rozumowania i na bieżąco dokonuje korekt. To właśnie zdolne dzieci najczęściej przychodzą po powrocie z dodatkowych wakacji ze swoimi pytaniami, bo chcą lepiej zrozumieć materiał. A słabsze, które też niestety wyjeżdżają, czasami same nie wiedzą, z czym miałyby do nauczyciela przyjść.
Możliwości organizacyjne szkoły
O tym, że nauczyciel nie ma w ogóle przestrzeni w ciągu dnia na dodatkowe spotkania z uczniami, długo by mówić. O tym, że dzieci, będąc cały czas w szkole, i tak piszą sprawdziany bardzo często, mówi się non stop. Notorycznie więc pojawia się problem, kiedy dzieci mają być sprawdzane z zaległego materiału i w jakich warunkach. Czy ma się to odbywać na lekcji, gdy nauczyciel prowadzi zajęcia? Wówczas często nawiązuje on do wcześniejszych tematów, podpowiadając uczniowi, co ma napisać na sprawdzianie. Czy ma się to zadziać po zajęciach? Może w innej sali, których ciągle brakuje w polskich szkołach? Kto w tym czasie będzie przy uczniu? Z takimi problemami organizacyjnymi nauczyciele cały czas muszą się mierzyć. Przy czym jako osoby doskonale znające uczniów i mające z nimi nieraz bardzo mocne relacje widzą ich zmagania i bardzo im współczują tego, że są narażane na taki stres i zagubienie.
Czas pracy i czas odpoczynku
Równie ważną kwestią jest uczenie dziecka pewnych zasad, że jest czas pracy i czas odpoczynku. Dzieci mają wolne zarówno w wakacje, jak i w ferie. I chociaż może system wymaga poprawy w kwestii częstotliwości i długości przerw od nauki, to pamiętajmy, że dzieci lubią zasady, bo dzięki nim wiedzą, jak funkcjonować w szkole, w grupie i w czasie. Jako dorośli zaś będą umieli funkcjonować w miejscu pracy i w społeczeństwie, też najlepiej godnie z przyjętymi zasadami. Rodzicom należy więc wyjaśniać, że być może skorzystanie z pozasezonowych promocji nie wpłynie na promocję ich dziecka do następnej klasy, ale wyjazd w ciągu roku wpłynie na postrzeganie przez to dziecko systemu, w którym jest przyzwolenie ze strony dorosłych na łamanie zasad i są one łamane, gdy mamy tylko na to czas i ochotę. Pojawia się też rozdźwięk między tym, czego oczekują nauczyciele, a tym, czego w danym momencie chcą rodzice. Brak spójności w przekazie kierowanym do dziecka może wywołać u niego poczucie dwóch równoległych rzeczywistości, szkoły i domu, gdzie obowiązują inne zasady. Prowadzi to do zagubienia i negowania słuszności obowiązujących zasad, niekoniecznie tych szkolnych. Uczeń często po powrocie z dodatkowych wakacji odkrywa, że nauczyciele jednak mieli rację. Po pewnym czasie czuje się jeszcze bardziej zmęczony niż przed upragnionym wyjazdem i zaczyna rozumieć, jak ważna jest jednak systematyczność w pracy.
Jako społeczeństwo nie jesteśmy chyba gotowi na restrykcyjne przepisy narzucone przez system. Jesteśmy jednak gotowi na rozmowy o tym, co jest najlepsze dla dzieci, na których wszystkim nam zależy, oraz na wdrażanie tych najlepszych rozwiązań.