Drużynowa na pełny etat. Wywiad z Magdaleną Leczkowską

Jak to jest być drużynową na pełny etat? Czego potrzeba nauczycielom, uczniom i całemu systemowi edukacji? Na te i wiele innych tematów rozmawiamy z trenerką Educare i nauczycielką – Magdaleną Leczkowską. Wywiadem tym otwieramy cykl rozmów z trenerami Educare. Mamy nadzieję, że będą one dla Państwa inspiracją i okazją do refleksji!

Instytut Educare: Uczysz chemii, jesteś też pedagogiem. Oprócz tego w ramach współpracy z Instytutem Educare pracujesz z nauczycielami, a w ramach własnej działalności prowadzisz konsultacje dla rodziców…

Magdalena Leczkowska: Prowadzę w internecie działalność popularyzatorską związaną z personalizmem. W Educare zajmujemy się tylko nauczycielami, a widzę potrzebę, by wyjaśniać rodzinom, co to jest personalizm, i pomóc im porządkować wiedzę o wychowaniu. Chciałabym na nią odpowiedzieć, ponieważ jest dużo bałaganu. W internecie jest mnóstwo porad, często sprzecznych. Myślę, że podstawowa wiedza dotycząca nurtów w wychowaniu i umiejętność filtrowania tego, czy dany artykuł, dana porada są spójne z moim nurtem wychowania, to jest coś, czego brakuje rodzicom. Chciałabym im pomóc znajdować spokój i rzetelną wiedzę.

Instytut Educare: Bycie nauczycielem przedmiotu, pedagogiem, własna działalność także w obszarze pedagogiki oraz praca z nauczycielami. To nie może być przypadek, że wszystkie Twoje zajęcia są związane z edukacją. Co sprawiło, że się z edukacją związałaś i pogłębiasz to zaangażowanie na różne sposoby?

Magdalena Leczkowska: Ja o sobie mówię, że jestem pedagogiem z powołania, wykształcenia i zawodu, właśnie w takiej kolejności. A to powołanie znalazłam w pierwszej kolejności w organizacji harcerskiej – jestem instruktorką ZHR. Tam do mnie dotarło, że jest to coś, co sprawia mi dużo radości i do czego mam predyspozycje, talent. Takie miałam informacje zwrotne od podopiecznych i przełożonych. Także pierwsze szlify w dziedzinie wychowania to było harcerstwo i chyba tam, będąc drużynową, zdecydowałam, że chciałabym być drużynową całe życie. I trochę tak to wygląda, że wchodzę coraz głębiej, coraz głębiej.

Instytut Educare: Co poza harcerstwem kształtowało Twoje myślenie o edukacji?

Magdalena Leczkowska: O edukacji dopiero później. Pierwsze było wychowanie. Dlatego poszłam na studia pedagogiczne i wtedy nie myślałam, że będę nauczycielem przedmiotu. Zbieg okoliczności sprawił, że zorientowałam się, że można dosyć łatwo zdobyć uprawnienia do nauczania przedmiotu. W liceum chodziłam do klasy biologiczno-chemicznej, zdawałam maturę z chemii i zawsze chemia była moją pasją. Nie chciałam jednak pracować z probówkami, chciałam pracować z ludźmi, dlatego jednak pedagogika wygrała. Natomiast chemia zawsze była w moim sercu i kiedy zorientowałam się, że można nabyć uprawnienia do nauczania przedmiotu w sposób niezbyt skomplikowany, to zdecydowałam się, że to uczynię i będę uczyć w szkole podstawowej chemii. Myślę, że robię to też po to, żeby być lepszym pedagogiem. Od kiedy to czynię, mam lepsze wyczucie tego, z czym zmagają się nauczyciele, lepiej doradzam. Lepiej rozumiem różne niuanse, które czasami powodują konflikty w szkole. Myślę, że to wszystko służy temu, żeby być lepszym pedagogiem. Także jeśli chodzi o edukację nauczycieli, to moje szkolenia dotyczą przede wszystkim wychowania.

Instytut Educare: Czyli w pierwszej kolejności jesteś pedagogiem, a dopiero w drugiej – nauczycielem przedmiotu?

Magdalena Leczkowska: Tak. Tak jest i chronologicznie, i w sercu.

Instytut Educare: A co zdecydowało o tym, że związałaś swoje życie zawodowe ze szkołą?

Magdalena Leczkowska: Wybrałam szkołę po pierwsze dlatego, że są wakacje. Jestem zaangażowana w Ruchu Światło-Życie, jeżdżę na oazy wakacyjne z młodzieżą, to jest ważna część mojego życia. Chciałam móc to dalej robić, więc ta możliwość dysponowania wakacjami i do wolontariatu, i na odpoczynek to było coś ważnego dla mnie. Pochodzę też z rodziny nauczycielskiej, a to zostaje w genach. A po trzecie myślę, że od dziecka chciałam być pedagogiem, tylko nie wiedziałam nawet, że takie stanowisko istnieje. Tzn. dawno, dawno temu, jak byłam w szkole podstawowej, to sobie wymyśliłam, że byłoby bardzo potrzebne, żeby w szkole był ktoś do porozmawiania. Będąc w piątej czy szóstej klasie nawet sobie wyobraziłam, że w pokoju nauczycielskim przesuniemy trochę szafy i za tymi szafami się zrobi taki pokoik. I jak dzieci będą miały jakieś problemy albo będą sobie chciały odpocząć, to będą mogły tam przyjść i pogadać.

Instytut Educare: Czy to znaczy, że w Twojej szkole nie było pedagoga?

Magdalena Leczkowska: Może był. Nie wiem, gdzie był.

Instytut Educare: Siedział bardzo głęboko za szafą…

Magdalena Leczkowska: Może tam był jakiś pedagog, nie pamiętam tego. Pierwszy pedagog, którego kojarzę, to jest pedagog z gimnazjum. Wtedy zobaczyłam pedagoga z prawdziwego zdarzenia, ale w podstawówce nie miałam świadomości, że jest takie stanowisko. Jak kończyłam studia, rotacja na stanowisku pedagoga szkolnego była bardzo mała, prawie nie było ofert w Warszawie. Myślę, że to jest rekrutacja wewnętrzna w dużej mierze, że jak to stanowisko się zwalnia, to wchodzi na nie ktoś ze szkoły. Dlatego na początku zostałam panią ze świetlicy. To jest po prostu bycie drużynową na pełen etat. Przez siedem lat mi się miło pracowało w świetlicy. Potem rzeczywiście na zasadzie rekrutacji wewnętrznej – szkoła się rozrosła – zostałam pedagogiem numer dwa w mojej szkole i jestem nim do tej do tej pory. W zespole pracuję dwie panie pedagog i jedna pani psycholog.

Instytut Educare: Czy mogłabyś opowiedzieć, jak się zaczęła Twoja współpraca z Educare?

Magdalena Leczkowska: To był bardzo miły telefon. Ela Wagner zadzwoniła do mnie, kiedy jeszcze pracowałam w świetlicy, ale już zaczęłam się zastanawiać nad założeniem swojej firmy szkoleniowej, żeby szkolić nauczycieli, ale byłam przerażona stroną formalną. Do Educare poleciła mnie Monika Jakubowska, którą znam z harcerstwa. Podobno powiedziała, że jestem najlepszą personalistką, jaką zna. To jest do tej pory jeden z najmilszych komplementów, które o mnie powiedziano. Umówiłam się więc na spotkanie z Elżbietą Wagner i Dobrochną Lamą. Sprawdziłam adres. Okazało się, że to jest wielki wieżowiec. Spotkałyśmy się na parterze. Wjechałyśmy na trzydzieste szóste piętro. O personalizmie rozmawiałam już w salkach parafialnych, zapyziałych harcówkach, namiotach w środku lasu, salach gimnastycznych… w różnych miejscach, ale nigdy na 36 piętrze biurowca w centrum Warszawy! Wtedy przedstawiono mi koncepcję powołania takiego ośrodka doskonalenia nauczycieli, który by działał w nurcie personalizmu. Zdecydowałam się na współpracę, bo odpowiadała ona na moją potrzebę szkolenia nauczycieli. Byłam od samego początku w zespole, który projektował styl działania i tematy szkoleń.

Instytut Educare: Masz za sobą cztery lata prowadzenia szkoleń dla nauczycieli. Jakie są twoje spostrzeżenia z pracy trenerskiej?

Magdalena Leczkowska: Lubię to. To jest przyjemne, a najprzyjemniejsze jest wtedy, gdy udaje się zadowolić klienta. Jestem ofiarą wielu szkoleń dla nauczycieli. Trzeba powiedzieć prawdę: są słabe. Podstawowy błąd większości trenerów polega na założeniu, że nauczyciele nic nie wiedzą. Jest to chyba związane z powszechną opinią na temat naszego zawodu. Dlatego większość szkoleń zaczyna się od zera, co jest bardzo złe, szkodliwe i powoduje, że marnuje się czas na rzeczy, które są dla ludzi oczywiste. Oni się czują upokorzeni, a potem brakuje czasu, żeby przejść do rozwiązań albo do podarowania wiedzy, która miałaby zwiększyć poziom wiedzy uczestników. Będąc ofiarą wielu szkoleń dla nauczycieli, staram się startować z trochę wyższego pułapu. Zakładam, że uczestnicy coś wiedzą, i te fundamenty kładę po pierwsze bardzo szybko, a po drugie od strony nieoczywistej, czyli od personalizmu zazwyczaj. Żeby to było czymś nowym dla nauczycieli. Jeśli uda się publiczność zadowolić, a podobno w większości wypadków się udaje, to jest to bardzo satysfakcjonujące. Lubię pracować z grupą, lubię mówić, lubię interakcje. Mam bardzo dobre zdanie o nauczycielach.

Instytut Educare: Czego nauczyciele Twoim zdaniem teraz najbardziej potrzebują?

Magdalena Leczkowska: Może dodam, że pracuję w szkole publicznej i to jest moja perspektywa. Nigdy nie byłam związana zawodowo ze szkołami pracującymi w nurcie edukacji spersonalizowanej. Pojedyncze godziny chemii mam w szkole prywatnej. Nauczyciele potrzebują zaufania i dobrego potraktowania, a system potrzebuje konkurencyjności. Brak konkurencyjności sprawia, że nauczyciele nieumiejący uczyć są w systemie. Zaufanie i konkurencyjność.

Instytut Educare: Zaufanie dotyczące działań nauczycieli?

Magdalena Leczkowska: Tak. Albo nawet najpierw konkurencyjność, żeby zostali najlepsi, a potem zaufanie im: swoboda działania, odpuszczenie biurokracji i robienia różnych rzeczy pod linijkę. I wtedy wszystkie inne rzeczy się ułożą.

Instytut Educare: Chcę zapytać Cię o jeszcze jedną rzecz. Powiedziałaś, że zaczynasz szkolenia, wychodząc od personalizmu, który stanowi ważny kontekst Twojej pracy pedagogicznej. Zastanawiam się, jaki masz sposób na mówienie o tym nurcie osobom, które mogą być do niego uprzedzone ze względu na związek z myślą chrześcijańską?

Magdalena Leczkowska: Zazwyczaj mówię o personalizmie, nie o personalizmie chrześcijańskim i do momentu, gdy nie wyjaśnię, czym jest personalizm, w ogóle tego przymiotnika nie używam. Można być personalistą, nie będąc chrześcijaninem. Wtedy źródłem określenia celów wychowawczych są po prostu wartości. Do tej pory nie spotkałam nauczyciela, który twierdziłby, że świat wartości nie istnieje. Albo że nie istnieje duchowość, rozumiana szerzej, jako wrażliwość na piękno, patriotyzm, uczucia wyższe. To, co pozwala nam kontaktować się ze sztuką, kulturą. To, co jest większe od nas. Aspekt duchowości w nas to jest to miejsce, gdzie mamy przestrzeń do kontaktu z tym, co jest większe od nas. Do tej pory mi się nie zdarzyło, żeby ktoś to kwestionował. Do poziomu wartości jest pełna zgoda i moim zdaniem jeżeli rozważamy personalizm chrześcijański, to po prostu dokładamy kolejne piętro, lokując źródło tych wartości w Bogu. Ale znowu – osoby innych religii, które wierzą  w Boga, ale nie jest to Bóg chrześcijański, też są w stanie w swojej wierze uprawiać personalizm. W taki sposób o tym opowiadam.

Najczęściej też po prostu rysuję personalizm na tablicy, bo jestem fanką myślenia wizualnego. Teraz w naszym wywiadzie nie mogę tego narysować, ale zapraszam na mój kanał na YouTube „Wychowujemy”, gdzie można obejrzeć animację i zobaczyć narysowany personalizm. Zawsze też prezentuję dwa inne sposoby myślenia o wychowaniu, czyli nurt kolektywistyczny i indywidualistyczny. Jak się rozumie, jakie są alternatywy, to wtedy lepiej się rozumie personalizm, który jest trzecim rozwiązaniem, moim zdaniem najlepszym. Nauczyciele raczej się zgadzają, jak już narysuję alternatywy. Trudniej jest dotrzeć do rodziców, ponieważ teraz w popularnym przekazie króluje jednak indywidualizm. Do zapisu z programu wychowawczo-profilaktycznego pewnej szkoły, że celem wychowania w aspekcie duchowości jest to, że uczeń wie, że są rzeczywistości większe niż on sam (sztuka, kultura, ojczyzna, wiara itd.) i stara się je poznawać, żeby wzbogacić swoje wnętrze przeczytałam komentarz: Rada Rodziców ma trudności ze zrozumieniem tego sformułowania. I ja się z tym zgadzam: rady rodziców mają trudności ze zrozumieniem tego sformułowania. Dlatego też zaczęłam tę pracę u podstaw w internecie, na wychowujemy.com.pl i w mediach społecznościowych, żeby rodzice mieli z tym coraz mniejsze trudności.

Instytut Educare: A czego w takim razie potrzeba uczniom – pierwszym odbiorcom Twoich działań?

Magdalena Leczkowska: Dobrych nauczycieli i też wszystkie problemy się rozwiążą. To wcale nie jest niemożliwe, chociaż rozumiem, że jest kosztowne, dlatego się nie dzieje.

Instytut Educare: Jakie dobre praktyki wychowawcze i dydaktyczne warto wspierać?

Magdalena Leczkowska: Rozwiązaniem, które proponuję i które cieszy się zainteresowaniem, są mediacje rówieśnicze. Zachęcam żeby rozwiązywanie konfliktów w sporej części oddawać w ręce młodzieży. Prowadzę dla nauczycieli szkolenie Nauczyciel-mediator, żeby oni umieli lepiej rozwiązywać konflikty z pozycji mediatora, a nie sędziego, która to rola jest jednak bardziej naturalna dla nauczycieli. Nie każdy konflikt nadaje się do rozwiązania mediowaniem, ale uważam, że jest bardzo dobrze, gdy nauczyciele mają możliwość wyboru, która rola jest trafniejsza. Jeżeli szkoła chce iść krok dalej, to opowiadam, jak wprowadzić program mediacji rówieśniczych. W mojej szkole prowadziłam go przez kilka lat. W tym programie uczniowie są przygotowywani do roli mediatora przez nauczyciela, który sam skończył taki kurs. Potem część spraw jest rozstrzygana nie przez nauczycieli, ale przez pary mediatorów-uczniów pod dyskretnym nadzorem pedagoga czy psychologa. Prowadziłam przez wiele lat takie kursy, wdrażałam ten program w szkole i myślę, że uczniowie z tego korzystają.

Instytut Educare: A co jako pedagog doradziłabyś nauczycielowi, który czuje, że niedomaga w sferze relacji z uczniami i chciałby je poprawić?

Magdalena Leczkowska: Po pierwsze pochwaliłabym go za to, że chce nad tym pracować, bo relacje są szalenie ważne. Prowadzę w Educare szkolenie Dyscyplina, która nie szkodzi relacjom, gdzie analizujemy temat i dyscypliny, i relacji razem. Są nauczyciele, dla których relacje z uczniami oznaczają brak dyscypliny i takie „koleżankowanie się”, a to nie o to chodzi. I to niekoniecznie są dobre relacje: jest kumpelstwo, jest fajnie, jest śmiesznie, ale czy to jest dobra relacja nauczyciela z klasą? Chyba nie. Często ten nauczyciel wszedł do klasy trochę za głęboko. Z drugiej zaś strony wielu nauczycieli obawia się budowania relacji z uczniami. Boją się oni, że dobre relacje spowodują brak dyscypliny. Dlatego myślę, że sedno sprawy, to umieć to połączyć: dyscyplinę i dobre relacje. Dyscyplinę, która nie jest tyranią, ale zapewnia taki porządek na lekcji, żeby dało się prowadzić proces edukacyjny.

Po pierwsze więc doradziłabym, żeby obudzić w sobie motywację, że to jest szalenie ważne. Po drugie zauważyć, że te tematy się łączą. Moja obserwacja jest taka, że ci nauczyciele, którzy mają najlepsze relacje z uczniami, to są też ci, którzy potrafią zapanować nad klasa. Przeciętna klasa, nawet jeśli się do tego nie przyznaje, a przeważnie się nie przyznaje, jednak chce, żeby nad nią zapanować. To znaczy, że jeżeli się nad nią zapanuje w mądry sposób to zwiększa się też szacunek dzieci do nauczyciela, więc jest autorytet. A to jest element relacji. Dlatego doradziłabym rozpatrywanie tego wspólnie. Kolejny krok to znalezienie czasu na budowanie tych relacji, np. na przygotowanie lekcji tak, żeby były bardziej relacyjne. Mogę np. przygotować ankiety, w których zapytam uczniów, co im pomoże zbudować ze mną relację. Dużą zmorą systemu edukacji jest to, że nauczyciele są przepracowani. Wielu pracuje na półtora etatu albo na dwa etaty, w związku z czym reagują alergicznie na wszystko, co ma im zająć chociaż pięć minut dodatkowego czasu. Ale myślę, że trzeba się z tym pogodzić. Fajnie jest na przykład zapytać: Jaka jest wasza wymarzona lekcja? I potem zrobić tę lekcję. To jest dodatkowa inwestycja czasu, ale myślę, że to byłby fajny pierwszy krok.

W budowaniu relacji bardzo pomagają wycieczki. Jestem bardzo sceptycznie nastawiona do wycieczek, które organizuje podmiot zewnętrzny. Sama nacierpiałam się na takich wycieczkach. I to znowu wymaga wiele od nauczycieli, ale daje niesamowite efekty, jeśli przygotują wycieczkę uszytą na miarę swojej klasy. Jeśli jest kiepsko to też zawsze doradzam, żeby namierzyć gwiazdę klasy, tzw. gwiazdę socjometryczną, czyli taką osobę, która jest liderem. Czasami to jest jedna osoba, czasami jakaś paczka, czasami liderka dla dziewcząt i lider dla chłopców. Ale jeśli mają się poprawić relacje w klasie, to prawie na pewno trzeba mieć dobrą relację z tym liderem i prawie na pewno jeśli się go przekona do siebie, to jest łatwiej przekonać do siebie całą klasę. Raz na jakiś czas trzeba też potrafić się ugryźć w język. To znaczy zamiast poprawiać i korygować, po prostu posłuchać. Nawet jeśli uczniowie są strasznie oburzeni, że się robi sprawdzian, to nie zawsze trzeba się z nimi kłócić o to, że sprawdziany są super. Czasami można to wpuścić jednym uchem, wypuścić drugim, pokiwać głową, wykazać się cierpliwością. Zrobić sprawdzian, bo trzeba, ale dać sobie na wstrzymanie z takim emocjonowaniem się tym, że zawsze moje musi być na wierzchu. To chyba takie kroki bym zaleciła na początek.

Instytut Educare: Tak jak powiedziałaś: nauczyciele są przepracowani. Jak na to wszystko znaleźć czas? Jak Ty to robisz, zważywszy na to, że podejmujesz różnych aktywności bardzo dużo?

Magdalena Leczkowska: Odpowiedź będzie okrutna: po prostu uczę mało klas. Uczę dwie albo trzy klasy. Jeśli miałabym uczyć klas dwanaście albo czternaście, a niektórzy chemicy tyle uczą, to nie dałabym rady.

Instytut Educare: Czego potrzeba polskiego szkole?

Magdalena Leczkowska: Zapewnić nauczycielowi godne życie, tak, żeby mógł realizować jeden etat i takie zarobki, które by sprawiały, że nauczyciele nawet w miastach by się znajdowali. Żeby absolwenci różnych kierunków chcieli byś nauczycielami. W tej chwili w Warszawie jest tak, że nawet absolwenci pedagogiki nie chcą pracować w szkole. Pierwszy warunek więc to konkurencyjność. Drugi to jest pomysł nie mój, tylko p. dr. Karola Dudka-Różyckiego – przewodniczącego Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych. Proponuje on wprowadzenie egzaminu centralnego dla nauczycieli, takiego, jaki zdają lekarze. Chodzi o to, żeby nauczyciel nabywający uprawnienia do wykonywania zawodu zdawał egzamin nie tylko ze swojego przedmiotu, ale też z wiedzy dydaktycznej, metodycznej, psychologiczno-pedagogicznej. Ale żeby te dwa warunki były spełnione, tj. chęć studenta i ten egzamin, to muszą być zdecydowanie większe zarobki, tzn. ja myślę o podwyżce 100%. Jak będą dobrzy nauczyciele, to wszystko będzie dobrze. To będzie niepopularna teza: najważniejszą osobą w systemie edukacji jest nauczyciel, nie dziecko. Jak będą dobrzy nauczyciele, to dzieci będą zadowolone i będą dobrze uczone.

Rozmawiała Paulina Krześniak

Magdalena Leczkowska – pedagog szkolny i nauczyciel chemii, absolwentka pedagogiki społeczno-opiekuńczej z andragogiką oraz studium relacji interpersonalnych i profilaktyki uzależnień, laureatka III edycji konkursu “Nauczyciel – mediator” im. Joanny Kubiak.